W tym roku miałam przyjemność odwiedzić fascynujące miejsce. Mówimy oczywiście o ogrodach i to nie byle jakich. W Wielkiej Brytanii, w hrabstwie Hampshire znajdują się ogrody Bury Court. Co w nich takiego nadzwyczajnego? Otóż wokół starych zabudowań, w których obecnie znajduje się centrum kulturowo-konferencyjne, powstały 2 ogrody zaprojektowane przez 2 słynnych projektantów. Jednym z nich jest znany ze stylu minimalistycznego Christopher Bradley-Hole, a drugim Duńczyk Piet Oudolf. Oba ogrody są niesamowite, ale chcę opowiedzieć o ogrodzie jednego z bardziej znaczących projektantów ruchu „New Perennial”. Piet Oudolf znany jest ze swojego nowatorskiego spojrzenia na ogród i na same rośliny. Tak jak Gertruda Jekle swym talentem, odwagą i pomysłowością wyprowadziła nas z geometrycznych założeń ogrodowych do cudownie kolorowych rabat bylinowych, tak dalej Piet Oudolf prowadzi nas do ogrodów, które są jeszcze bliższy naturze.

Cóż tak różnego od pozostałych projektantów proponuje nam ten duński projektant? Otóż widzi on rośliny w nieco inny sposób. Oprócz oczywistych walorów, jakimi są kolor kwiatów czy liści, bardzo dokładnie studiuje ich kształt, wielkość oraz wysokość łodyg, czy teksturę liści. To jednak nie wszystko. Bardzo ważne są dla niego również kolory, w jakie odbarwia się zamierająca roślina w okresie jesiennym, owocostany oraz zasychające kwiatostany. Taka dogłębna analiza pozwala mu tworzyć ogrody, które mimo tego, że powstają głównie z bylin, interesujące są przez cały rok. Ogrody Pieta Oudolfa są jak kino 5D. Tu liczy się nie tylko obraz, ale również zapach, dźwięk i ruch. Podstawowymi składnikami ogrodów są różnorodne odmiany traw, rośliny kwitnące oraz dodatki w postaci kilku drzew lub zimozielonego żywopłotu tworzącego tło lub niewielki dodatek.

Ogród w Buty Court jest jednym z przykładów geniuszu tego projektanta. Zamknięty pomiędzy murami budynków tworzy niesamowity krajobraz wprost stworzony do odpoczynku. Jest to właściwie jedno wnętrze, w którym za pomocą trawnika i ścieżek wydzielone są przestrzenie charakteryzujące się odmiennymi nasadzeniami. Wzdłuż budynku restauracji dzięki kilku drzewom o architektonicznym pokroju stworzono półcień, w którym zachwyca mieszanina roślin cienioznośnych. Liczba gatunków roślin na każdej rabacie jest tak duża, że nie sposób wyliczyć wszystkich. Nie ma tu ściśle określonych miejsc dla danego gatunku. Całość posadzona jest tak, aby jedne rośliny wynurzały się z drugich. Tu w półcieniu irysy syberyjskie sąsiadują z paprociami, orlikami, bodziszkami, rodgersją, białymi czosnkami olbrzymimi i jeszcze wieloma innymi roślinami. Dalej, tam gdzie panuje pełne słońce pysznią się wśród rozchodników, liści piwonii i różowych zawilców głowy różnokolorowych czosnków. Środek ogrodu zajmuje nieregularny trawnik, a nieco dalej w głębi niby łąka kwietna, która stworzona jest z naparstnicy rdzawej, rozchodników wielkich Ruprechtii, żółtych czosnków oraz śmiałka.
Niezwykle ciekawa konstrukcja znajduje się po lewej stronie ogrodu. Jest to altana bez dachu utworzony z żywopłotu ciętego z gruszy wierzbolistnej. W jego wysokich na ponad 2 metry ścianach wycięto dwa wejścia oraz niewielkie okna. Pomimo tego, że utworzona jest z roślin, swą masywną sylwetką stanowi kontrast dla posadzonych wokół zwiewnych traw i bylin. W ogrodzie znajdują się jeszcze inne „konstrukcje” z krzewów. Jedną z nich jest ślimakowato wygięte żywopłoty z cisu stanowiący ozdobę wcześniej wspomnianej łąki kwietnej, drugą ogród węzłowy z bukszpanu znajdujący się w prawym dolnym narożniku ogrodu, a trzecią kopiasta bryła bukszpanu ustawiona na osi jednej ze ścieżek. Ścieżki w moim odbiorze nie stanowią tu jednak duktów komunikacyjnych sensownie prowadzących od punky A do punktu B. Są to bardziej dodatkowe obrazy, tekstury ze żwiru, kostki granitowej lub kamienia, które mają stanowić kontrast i tło dla głównych bohaterów opowieści – bylin.
Wychylając się nieco za jeden z ogrodowych murów można było obejrzeć jeszcze jeden bardzo ciekawy element. Posadzony w „kratkę” olbrzymi łan wysokich traw ozdobnych poprzecinany liniami strzyżonego trawnika. Nie wiem czy to również projekt niesamowitego Duńczyka, ale bardzo mi się spodobał tak prosty a zarazem śmiały i nietuzinkowy pomysł. Zwłaszcza, że sąsiadował z budynkami o kilkusetletniej tradycji.
Ogród odwiedzałam w maju. Był niesamowicie ciekawy, inspirujący i piękny. Każdy ogrodnik wprawnym okiem zauważył pewnie to samo, co ja. Rośliny, które jeszcze nie kwitły, zostały posadzone tak, aby zachwycały zestawieniem swych liści oraz tak, aby uzupełniały byliny, które w tej chwili kwitły. Przekwitające kwiatostany i owocostany wypełniały luki pomiędzy innymi roślinami… W tym ogrodzie po prostu czuło się życie, ciągłe zmiany i ruch.
Piet Oudolf w każdym ze swoich ogrodów proponuje nasadzenia z roślin prostych w utrzymaniu, niewymagających specjalnych zabiegów pielęgnacyjnych, a przede wszystkim zachęca do sadzenia bylin rodzimych, występujących w naturalnym krajobrazie. Są to ogrody niezwykle urokliwe, a do tego, tak jak wspominałam, proste w pielęgnacji. Takie obsadzenia nadają się nie tylko do ogrodów przydomowych, ale także do dużych założeń oraz do zieleni miejskiej.
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się odwiedzić ten sam ogród o innej porze roku. Jestem bardzo ciekawa zmian, jakie zachodzą w dziełach Pieta Oudolfa – mistrza „ogrodowego kina 5D”.

Tekst i fot. Agnieszka Hubeny – Żukowska