W tym roku Hampton Court Palace obchodziło dwie rocznice, które bardzo wpłynęły na przebieg wystawy. Pierwszą z nich był jubileusz piętnastolecia trwania wystawy ogrodniczej, a drugą pięćsetlecie wstąpienia na tron Henryka VIII. Właśnie, dlatego organizator ogłosił czasy Tudorów tematem przewodnim wystawy. Mnie jednak bardziej interesują czasy współczesne i choć podziwiałam misterność wykonania charakterystycznych dla ogrodów zamkowych ław darniowych oraz ogródków ziołowych to skupiłam się na tym, co może zostać wykorzystane w naszych ogrodach przydomowych. Hampton Court niestety nie błyszczy jeszcze, tak jak Chelsea Flower Show, nazwiskami wybitnych projektantów. Mimo to na wystawie było kilka ciekawych propozycji ogrodów oraz setki, a nawet tysiące przepięknych roślin. Te ostatnie, w odważnych zestawieniach gatunkowych oraz kolorystycznych grały zresztą główną rolę na wystawowej scenie. Wspomniałam tu o kolorze i to on był hitem tego lata. Zarówno projektanci jak i hodowcy wykorzystali do aranżacji swych stoisk intensywne pomarańcze, czerwienie i róże, a na drugiej stronie szali biały, czarny i delikatne pastele. Kolorowe były liście, kwiaty, mała architektura i wszelkie ogrodowe dodatki. Kolor przyciągał z daleka. Tegoroczna debiutantka, a zarazem zdobywczyni srebrnego medalu Niki Palmer przyciągnęła oglądających swym ogrodem, w którym dominującymi kolorami były biały, szary i kontrastujące do nich purpury i róże różnych odcieni. Ogród krzyczał kolorem, jednak uspokajał niezwykle romantycznymi detalami w postaci przepięknie wykonanej huśtawki, nawierzchni pokrytej delikatnym wzorem oraz niewielkiej fontanny w centrum ogrodu. Ogród sam w sobie bardzo romantyczny. Został bogato obsadzony kwitnącymi bylinami (liatrią, naparstnicą, nowymi odmianami tawułek, żurawek i penstemonów), różami, hortensjami oraz od kilku lat modnymi brzozami odmiany „Doorenbos”.
Innym ogrodem, który zachwycał kolorem oraz bogactwem kwiatów był projekt autorstwa Philippy Pearson. Niewielki skrawek ziemi pokryty niby łąką kwietną. Piszę „niby”, ponieważ z założenia mieszanka proponowanych roślin miała tylko przypominać łąkę kwietną, ta niezmiernie ciekawa kompozycja kolorystyczna stanowiła propozycję „skrawka natury” dla ogrodu miejskiego. Natura i ekologia od kilku sezonów goszczą na wystawach ogrodniczych i również w Hampton właściwie na każdym kroku widać było, że projektanci bardzo serio podchodzą do wykorzystywania wody opadowej, recyklingu czy też ekologicznej uprawy warzyw i ziół. Bardzo ciekawym rozwiązaniem przedogródka miejskiego z wykorzystaniem wody opadowej był projekt Wendy Allen, który słusznie otrzymał złoty medal. Młoda projektantka pochwaliła się świeżym pomysłem – na niewielkiej przestrzeni udało jej się wybudować frontową elewację budynku mieszkalnego z podjazdem skonstruowanym z szyn kolejowych, na którym zmieścił się niewielki samochód z silnikiem elektrycznym (wszystko 100% ekologiczne). Całość przykryta została „zielonym dachem”, z którego po łańcuchu nadmiar wody spływał do ogródka bagiennego. Ogródek bagienny to ekologiczny sposób na odprowadzenie wód opadowych, gdzie woda zamiast być wylaną do kanalizacji jest pomału rozsączana do gleby. W tego typu ogrodach roślinność musi znosić czasowe zalewanie wodą oraz okresy bardziej suche. Takie rozwiązania na dużą skalę są już od kilku lat stosowane w norweskich i duńskich projektach zagospodarowania terenów całych osiedli mieszkaniowych. Niedaleko ogrodu Wendy Allen swoją pomysłowością popisały się sześciolatki. Tak, to nie pomyłka, ogród zatytułowany „I Promise” zaprojektowały dzieci ze szkoły podstawowej. W ogródku tym pokazały jak według nich przedmioty spotykane, na co dzień w mieście mogą zostać wykorzystane w ogrodzie. Tak, więc element wodny stworzony został z typowej londyńskiej skrzynki na listy, kwietniki z opon a część nawierzchni z potłuczonej cegły.

Recykling to również pomysł na ogrody warzywne, nawet takie zakładane na balkonie. Grupa trzech projektantów: Adam Frost, Matthew Biggs oraz Chris Myers przedstawiła na wystawie 3 propozycje warzywnych przedogródków oraz 6 balkonów. Pierwszy projekt przedstawia ogród raczej dziki, gdzie warzywa i zioła przerastają się nawzajem tworząc jedną masę zieleni. Drugi jest ogrodem o bardziej geometrycznych kształtach, ze strzyżonymi bukszpanami i skrzyniami wypełnionymi ziołami. Trzeci stanowi ogród nowoczesny z miękką linią ścieżki biegnącej od furtki do drzwi wejściowych. Resztę terenu w całości poświęcono warzywom, które jednak posadzone zostały w dość nietypowy sposób – równolegle do falistej ścieżki. Tuż za przedogródkami podziwiać można rozwiązania balkonów, na których również posadzono warzywa. Jedne w bardziej tradycyjny dla balkonów sposób – w donicach i koszykach następne już bardziej „ekologicznie”, w zużytych kolorowych kartonikach po sokach, pudełkach po lodach, czy zdawałoby się jednorazowych kubkach po kawie. Również kaski ochronne, kapelusze, kalosze i torebki okazały się dla projektantów dobrymi „doniczkami”. Czy tego typu balkon może się podobać? To zostawiam już indywidualnej ocenie zwiedzających. Dla mnie, jako projektanta liczył się pomysł. A pomysłów na wystawie w Hampton Court widać nie brakowało. Jednym z najmniejszych, najdziwniejszych i jednocześnie robiących duże wrażenie ogrodów był ogród zatytułowany „It’s Hard to See”, który z daleka faktycznie był raczej trudny do zauważenia. Projektantki umieściły, bowiem swój ogród pod powierzchnią ziemi, w kwadratowym obniżeniu, które na zewnątrz obsypane zostało jedynie ściółką z pofarbowanych na czarno skrawków drewna. Cała kompozycja roślinna składała się głównie z egzotycznych roślin o ozdobnych liściach, te można jednak było zobaczyć dopiero z bliska podchodząc do krawędzi ogródka. Pomysł był dość niesamowity, ponieważ ściany obniżenia, wewnątrz wykonane zostały z lustra tak, że oglądający miał wrażenie, że ta zielona masa liści rozciąga się gdzieś pod „podłogą” pod jego stopami. Każdy, kto tu podszedł pomimo naprawdę niewielkiego rozmiaru kompozycji, spędzał tu sporo czasu zastanawiając się nad tą zadziwiającą i zarazem prostą iluzją.
Podsumowując. Wystawa w Hampton Court była pełna niespodzianek, ciekawych pomysłów i kolorów. Co promowali projektanci? Śmiało mogę powiedzieć, że modne tu było coś kolorowego, coś starego, coś nowego i coś ekologicznego. Wymieszajmy wszystko razem w odpowiednich proporcjach a uzyskamy przepis na współczesny ogród doskonały.
Tekst i zdjęcia Agnieszka Hubeny-Żukowska