Choć dla projektanta ogrodów tworzenie zielonych przestrzeni jest chlebem powszednim, od czasu do czasu w tej codzienności trafia mu się dzieło szczególne… W dorobku Agnieszki Hubeny-Żukowskiej jest nim ogród w Suchym Dworze na Pomorzu – zdobywca I miejsca w plebiscycie Polski Krajobraz 2014 na portalu sztuka-krajobrazu.pl.
Nazwisko Agnieszki Hubeny-Żukowskiej, właścicielki Pracowni Sztuki Ogrodowej w Blizinach, znane jest naszym Czytelnikom od bardzo dawna. Przez wiele lat dała nam się poznać jako autorka fascynujących opowieści o ogrodach całej Europy. Dzisiaj powraca na nasze łamy w roli, w której spełnia się zawodowo, czyli projektanta ogrodów.
– Ta wyjątkowa realizacja sprawiła nam szczególnie dużo satysfakcji – mówi Agnieszka. – Przyniosła nagrodę, dzięki której zyskaliśmy stuprocentowe potwierdzenie, że nasze ogrody wzbudzają mnóstwo pozytywnych emocji.
Ogród w Suchym Dworze, tak jak wszystkie inne dzieła Pracowni Sztuki Ogrodowej, jest wspólnym dziełem Agnieszki i jej męża Rafała Żukowskiego. Tworzą oni zgrany duet projektowo-wykonawczy, który przez kilkanaście lat istnienia firmy dorobił się co najmniej kilkudziesięciu realizacji w całej Polsce. Tym razem o pomoc w zagospodarowaniu przydomowej przestrzeni poprosiło ich małżeństwo w dojrzałym wieku, właściciele domu nad morzem.
Odprężający azyl dla inwestorów – wielbicieli Bałtyku i pasjonatów żeglarstwa osiedlenie się w domu, którego okna wychodzą na turkusową morską toń, było spełnieniem marzeń. Agnieszka miała za zadanie stworzyć wokół ich nadmorskiej ostoi ogród – miejsce wyciszenia i relaksu. Ale jak wykreować odprężający azyl w przestrzeni, smaganej nieustannie podmuchami północnego wiatru.
– Projektując przestrzeń, oprócz porywistych wiatrów, musieliśmy też uwzględnić bliskość sąsiednich nieruchomości oraz fakt, że działka jest narożna i z dwóch stron sąsiaduje z drogą – wyjaśnia projektantka. – Oczywiście nie mogliśmy też przejść obojętnie wobec oczekiwań klientów. Chcieli, aby ogród chronił ich przed niechcianymi widokami z otoczenia, a także swobodnie przenikał do wnętrza domu.
Otwarciu obu tych przestrzeni służyć miała duża przeszklona ściana od strony ogrodu, której klienci ze względu na piękne otoczenie nie zasłonili firanami czy roletami.
Kawa na tarasie
Od strony stylistycznej założenie oparte było na miękkich liniach, naturalnych materiałach i swobodnych nasadzeniach, w których koniecznie musiały się znaleźć rośliny kwitnące oraz przebarwiające się jesienią krzewy oraz ozdobne trawy. Mimo nowoczesnej bryły budynku sam ogród cechować powinien charakter mniej powściągliwy. Inwestorom bliższa była bowiem sielska swoboda, niż minimalistyczne pomysły. Do roli łączników z budynkiem wyznaczono materiały, wykorzystane wcześniej do wykończenia obiektu: cegła, metal, drewno i kamień.
– Bardzo szybko znaleźliśmy z inwestorami wspólny język. Projekt zagospodarowania terenu oboje przyjęli z niekłamanym entuzjazmem, jednak do bliższej współpracy ze mną została oddelegowana pani domu. Wspólnie pracowałyśmy na przykład nad doborem roślin – wspomina Agnieszka Hubeny-Żukowska
Choć w kwestiach estetycznych i wykonawczych inwestorzy bazowali na pomocy profesjonalistów, oczekiwania co do funkcji mieli przemyślane w najdrobniejszych szczegółach jeszcze przed rozpoczęciem współpracy z projektantką. Zależało im na drewutni i miejscu do grillowania, ale bez konieczności budowy stałego paleniska. Marzyli kilku drzewach owocowych oraz nieznacznej przestrzeni na zioła. Ale przede wszystkim…
– Chcieli mieć taras z widokiem na morze, na którym mogliby delektować się poranną kawą, oraz niewielką, bezwietrzną enklawę, umożliwiającą spokojną rozmowę w większym gronie – tłumaczy właścicielka Pracowni Sztuki Ogrodowej.
Zielona kurtyna
Do walki z wietrznym żywiołem Agnieszka ruszyła „uzbrojona” w specjalne żywopłoty, które w niektórych miejscach otrzymały podwójną linię. Jedna ich warstwa złożona była z grabów, druga zaś z żywotników. Obie posadzono na rysunku fali, a następnie przystrzyżono na różnych wysokościach, uzyskując tym samym ciekawy efekt plastyczny.
– Silne nasłonecznienie i wiatr postawiły nam też spore wyzwanie, jeśli chodzi o dobór innych roślin. Z drzew zdecydowaliśmy się na brzozy Doorenbos, które charakteryzują się wyjątkową wytrzymałością, niewielkimi rozmiarami i piękną korą – wspomina Agnieszka.
Brzozy miały za zadanie przefiltrowanie oraz osłabienie wiatrów poza linią żywopłotów. I choć wywiązały się z tej roli znakomicie, nie obyło się bez wsparcia. Aby utrzymać je w pionie, konieczne było ich zabezpieczenie podciągami. Spełniając marzenie gospodarzy, projektantka posadziła też kilka drzew owocowych. Mając jednak na względzie ekstremalne warunki, zdecydowała się na egzemplarze duże i dorodne. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę – jabłonie od kilku już lat obficie obdarzają gospodarzy owocami. Wśród roślinności ogrodu znajdziemy także zimozielone krzewy kosodrzewiny, ozdobne trawy i kwitnące byliny, takie jak jeżówki czy kosaćce syberyjskie.
Pomysł na medal
Do rozwiązania pozostała jeszcze istotna kwestia stworzenia w ogrodzie miejsca towarzyskich spotkań, które byłoby schowane nie tylko przed ciekawskimi spojrzeniami sąsiadów, ale też wiatrem. Problem projektantka postanowiła rozwiązać za pomocą oryginalnego, obniżonego o dwa stopnie, wgłębnika, którego nawierzchnia została utwardzona kamieniem i kostką granitową. Obniżenie terenu otoczone zostało murkiem z łupka szarogłazowego, który w pewnym momencie rozszerza się i tworzy siedzisko. Otoczony ziołami, bylinami i krzewami wgłębnik jest jedynym miejscem w ogrodzie, które nie jest bezpośrednio wystawione na ostre podmuchy. Mimo że został on również otulony żywopłotem z grabu, nie udało się go całkowicie oddzielić od wiatru.
– Ciekawostką jest fakt, że wgłębnik oraz mała architektura, czyli ścieżki, murki i drewutnia razem z liniami nasadzeń, trawnikiem i żywopłotami tworzą na planie rysunek muszli i nieregularnych, zamykających w sobie cały ogród, fal – opowiada Agnieszka Hubeny-Żukowska.
Ten ciekawy pomysł projektowy, choć częściowo sprowokowany przez panujące na działce warunki, jest też symbolicznym nawiązaniem do faktu, że z ogrodu korzystają wielbiciele morza.
Tekst: Agata Piszcz-Wendołowicz
Foto: Pracownia Sztuki Ogrodowej
Proj. Agnieszka Hubeny-Żukowska/ www.pracowniasztukiogrodowej.pl
Elegancja i piękno krajobrazu
Głównym założeniem tego projektu było połączenie elegancji architektury budynku oraz piękna otaczającego krajobrazu.
Posiadłość z budynkiem usytuowanym w przestrzeni otwartego pola wymagała określenia wielkości, kształtu oraz granic przyszłego ogrodu. Zdecydowaliśmy się na nietypowy układ przedogródka oraz ogrodu właściwego.
Długi wjazd podkreślony został nasadzeniami z drzew alejowych pod którymi założono strzyżony trawnik przechodzący dalej w łąkę kwietną. Przedogródek został oddzielony od długiej alei wjazdowej poprzez powtórzenie bramy wjazdowej, która podkreśla elegancję budynku. Podjazd został wykonany w formie ronda na rzucie prostokąta wydłużonego w stronę bramy wjazdowej. W ten sposób kompozycja skoncentrowała się na wejściu głównym do budynku odwracając uwagę od pobliskich garaży. Zieleń w tej części ogrodu ma prostą formę, którą tworzą głównie strzyżone żywopłoty grabowe, kule bukszpanowe oraz niskie zimozielone trawy. Nad całością górować będą platany wyznaczające oś widokową na rezydencję.
Ogród właściwy znajdujący się za budynkiem sąsiaduje z polami uprawnymi, a dalej z lasem. Zaproponowaliśmy, aby w pewnych częściach ogrodu granica pomiędzy uprawną łąką (terenem zewnętrznym), a wnętrzem ogrodowym była umowna. Nie wprowadziliśmy tu żadnego ogrodzenia, ani żywopłotu. Jedynie linia ozdobnych traw oraz strzyżone prostopadłościany grabów wskazują miejsce, gdzie kończy się ogród.
W ten sposób ogród łączy się z pięknym krajobrazem znajdującym się w granicach działki oraz poza nią.
W bliskim sąsiedztwie budynku zaplanowane zostały rabaty bylinowe pełne kwiatów, natomiast w dalszej odległości forma i dobór roślin stają się dużo prostsze. Projekt ogrodu założył powstanie kilka wnętrz ogrodowych: przedogródka, ogrodu rekreacyjnego, sadu z placem zabaw dla dzieci, ogrodu kwiatowego, wgłębnika z miejscem wypoczynkowym, ogrodu warzywnego i miejsca na ognisko.
Ogród preriowy to jedno z wnętrz większego założenia ogrodowego.
Ogród ten powstał przy budynku jednorodzinnym w otoczeniu kaszubskich krajobrazów.
Głównym założeniem projektu było zastosowanie gatunków roślin, które są atrakcyjne dla zapylaczy oraz nie wymagają szczególnej pielęgnacji ani nawadniania. Ogród ma charakter swobodny nawiązujący do stylu holenderskiej fali.
Bogactwo gatunków, kształtów, tekstur oraz kolorów powoduje, że ogród jest interesujący przez cały rok, zwłaszcza w okresie od lata do zimy.
Biały ogród to jedno z wnętrz ogrodowych większego założenia wokół domu prywatnego na Kaszubach. W 2020 roku rzeźba z tego ogrodu została wyróżniona na London International Creative Competition 2020
Głównym celem projektu było stworzenie geometrycznego ogrodu wypełnionego swobodnymi nasadzeniami z bylin oraz krzewów. Wspólną cechą wszystkich roślin wykorzystanych w tym ogrodzie jest to, że kwitną w odcieniach bieli, a liście mają koloru zielonego sinego lub srebrnego.
Ogród powstał na planie prostokąta. Okala go jedna wewnętrzna ścieżka tworząca kwadrat oraz 2 alejki krzyżujące się w centrum ogrodu. Powstały w ten sposób 4 kwadratowe kwatery, których środki podkreślają jabłonie jadalne. Z trzech stron ogród otoczony jest żywopłotami. Z każdej z innego gatunku krzewów co wynika z sąsiadujących wnętrz ogrodowych. Jest tu więc żywopłot z grabu, z ligustru oraz z żywotnika. Czwarta ściana ogrodu białego jest otwarta na piękny krajobraz Kaszub.
Dużą rolę odgrywają w ogrodzie białym rzeźby. Na skrzyżowaniu alejek ustawiono duża misę/kosz wykonaną ze stali kortenowskiej. Na zakończeniu główniej alejki prowadzącej w stronę otwartego widoku na otaczające ogród pola znajduje się rzeźba przedstawiająca dusze ogrodu. Jest to popiersie wykonane z białej gliny szamotowej ustawione na piedestale z drewna. Dusza posiada skrzydła wykonane ze stali kortenowskiej, które nawiązują do misy w centrum ogrodu.
Ścieżki w ogrodzie białym wykonane zostały z nawierzchni mineralnej w kolorze piaskowym, którą spinają krawężniki ze stali.
Dobór roślin w ogrodzie został zaplanowany tak, aby przestrzeń była atrakcyjna przez cały rok, a rośliny kwitły od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Bioróżnorodność oraz atrakcyjność dla zapylaczy, była jednym z głównych założeń.
Ogród został założony w stylu angielskiego ogrodu bylinowego z mocnym wpływem holenderskiej fali naturalistycznej.
Rzeźba – to dusza opiekuńcza tej przestrzeni. Przyleciała w to miejsce i zafascynowana jego spokojem zostawia za sobą swoje skrzydła stając się jednością z otoczeniem.
Rzeźba składa się z 2 części. Z ceramicznego popiersia z gliny szamotowej na drewnianym postumencie oraz znajdujących się w pewnej odległości od niego skrzydeł ze stali Cortenowskiej. Patrząc od przodu widzimy skrzydlatą duszę, jednak przechodząc się po ogrodzie spostrzegamy, że dusza oddzieliła się od skrzydeł manifestując chęć pozostania w tym miejscu.
Trawy ozdobne to jedne z najbardziej wszechstronnie wykorzystywanych roślin ogrodowych. Ich szeroka gama gatunkowa i odmianowa, a co za tym idzie różnorodność wielkości, kolorów oraz pokrojów pozwala na stosowanie traw właściwie w każdym ogrodzie. Trawy to rośliny raczej niewymagające. Nie licząc gatunków czy odmian, które pochodzą z cieplejszych klimatów i wymagają okrywania na zimę (na przykład trawa pampasowa). Trawy ozdobne mają wiele atutów. Weźmy na przykład ich barwę -występują właściwie w każdym kolorze począwszy od różnych odcieni zielonego, poprzez żółty, niebieski aż do czerwonego (np.: Imperata cylindrica „Red Baron”). Jeżeli chodzi o wielkość to najmniejsze trawy mają zaledwie kilka centymetrów wysokości, podczas gdy niektóre mogą osiągać ponad 2 metry. Jedne są delikatne i zwiewne, inne sztywne i kłujące. Również ich wymagania siedliskowe mogą być skrajnie różne. Odpowiednio dobierając gatunki trawy ozdobne możemy posadzić zarówno w pełnym słońcu jak i w półcieniu, na glebach lekkich i piaszczystych oraz na glebach żyznych a nawet wilgotnych. Ze względu na swoje walory, już od kilku lat trawy są bardzo modne i to nie tylko w założeniach przydomowych, ale i w zieleni reprezentatywnej przy budynkach siedzib firm oraz w zieleni miejskiej.
Trawy to doskonały wypełniacz lub dodatek zwłaszcza na rabatach bylinowych. Nie dość, że dodaje ogrodowi lekkości to stanowi doskonały kontrast dla wielu kwiatów. Z trawami świetnie komponują się zarówno rośliny o dużych kwiatach i masywnych płatkach, na przykład róże, piwonie, jeżówki, dzielżany, czosnki ozdobne jak i rośliny o dużych liściach, na przykład funkie, rozchodniki okazałe czy rodgersje. Trawy pięknie wyglądają również w towarzystwie roślin o delikatnych, drobnych kwiatach, na przykład perowskia, wiązówka oraz z roślinami iglastymi na przykład kosodrzewina.
Trawy ozdobne są bardzo zmienne. Jako byliny mają do zaoferowania wiele i to o różnej porze roku. Na wiosnę pokazują się młode liście, w lecie liśćmi traw kołysze wiatr dzięki czemu mamy nie tylko efekt wizualny ale również przyjemny delikatny dźwięk. Jesienią pojawiają się cudowne kwiatostany, które mogą być ozdobne nawet zimą, kiedy osadza się na nich koronkowy szron. Trawy są tak piękne, że nie potrzebują żadnych dodatków. Wśród traw ozdobnych są też gatunki zimozielone lub częściowo zimozielone.
Trawy ozdobne to piękne rośliny architektoniczne. Mogą być ozdobą każdego ogrodu założonego w stylu nowoczesnym. Doskonale sprawdzają się także w ogrodach minimalistycznych. Dodają wnętrzom charakteru. W zależności od odmiany możemy uzyskać wrażenie surowości i czystości, ale także miękkości, delikatności i zwiewności. Odbiór wnętrza ogrodowego, w którym występują trawy ozdobne uzależniony jest nie tylko od gatunku czy odmiany roślin, ale także od sposobu ich aranżacji.
Trawy ozdobne to rośliny z pomocą, których możemy osiągnąć różnorodne efekty. W śród traw i bylin możemy na przykład stworzyć ogród sielski, nad którym unosić będą się pszczoły i motyle. Swobodne nasadzenia odpowiednio dobranych roślin to klucz do sukcesu. Wystarczy dodatek w postaci drewnianej ławeczki, miękkiego fotela czy bardziej nowoczesnych mebli i wnętrze ogrodowe jest gotowe. Ogrody wypełnione trawami ozdobnymi mogą być również bardzo ekologiczne, ponieważ nie wymagają częstej pielęgnacji (właściwie tylko raz w roku). Łany traw są także miejsce schronienia oraz źródłem pokarmu wielu gatunków zwierząt.
Trawy ozdobne są piękne same w sobie. Możemy je wykorzystywać w wielko powierzchniowych, jednogatunkowych nasadzeniach lub robić kompozycje z samych traw. Jeżeli nasz ogród nie jest wielki lub w ogóle dysponujemy jedynie tarasem lub balkonem to trawy również są trafnym wyborem. Te rośliny można z powodzeniem uprawiać w donicach lub dużych skrzyniach. Świetnie znoszą wiatry, dlatego są doskonałym rozwiązaniem również dla ogrodów na dachach gdzie wysokie trawy możemy stosować, jako zielone parawany.
Niskie trawy ozdobne doskonale zadarniają. Najmniejsze mogą być sadzone w ogrodach skalnych, przy wrzosowiskach czy niewielkich rabatach. Słabiej rosnące trawy doskonale wyglądają też w donicach zarówno, jako solitery jak i dodatki do roślin na przykład sezonowych. Wysokie możemy sadzić w towarzystwie dużych bylin i krzewów. Wysokie strzeliste trawy doskonale komponują się z małą architekturą oraz z dużymi dzbanami. Masywne trawy ozdobne mogą też tworzyć bariery oraz wygrodzenia prawie tak skutecznie jak żywopłoty.
Tekst i fot. Agnieszka Hubeny – Żukowska
Dla miłośnika ogrodów podróż po Wielkiej Brytanii to wielka przyjemność. Oczywiście zawsze planuję sobie trasę korzystając z przewodników i Internetu jednak Anglia jest tak bogata w piękne ogrody, że właściwie za każdym skrzyżowaniem kryje się jakaś perełka. Po drodze do celów mej podróży zazwyczaj udaje mi się znaleźć jeden lub dwa dodatkowe ogrody. Często są to otwarte tylko kilka dni w roku prywatne, niewielkie ogródki. Trafiają się jednak również dwory i pałace otoczone cudownymi ogrodami, których nie można znaleźć na mapach. Takie rzeczy zdarzają się tylko na Wyspach Brytyjskich! Jak to możliwe? To dość proste, chociaż też dość niezwykłe. W niektórych małych ogrodach zamiast kas biletowych na furcie wisi puszka – skarbonka, z prośbą o uiszczenie zapłaty za wstęp. Nie ma tabliczki z nazwą ogrodu, nie ma, kogo się spytać, gdzie właśnie trafiliśmy… Takich ogrodowych perełek udało mi się w czasie moich wypraw znaleźć kilka. Jednym z nich jest ogródek w Walii, którego nazwy i miejsca nie udało mi się nigdy zlokalizować na mapie. Mam zaledwie kilka zdjęć z tego leżącego gdzieś pomiędzy „nigdzie”, a „do nikąd” ogródka. Nie będę jednak dzisiaj opowiadać o nim, a o innym ogrodzie, którego nazwę udało mi się, przez przypadek, znaleźć po 3 latach. To bardzo ciekawy, malowniczy ogród przylegający do Heale House leżącego niedaleko Salisbury nad rzeką Avon.
Sama historia domu jest dość bogata, nie ze względu na sławne nazwiska, a przez zmianę właścicieli. Większość brytyjskich posiadłości szczyci się tym, iż przebywają w rekach jednej rodziny przez setki lat. Heale House zmieniał swych właścicieli jak przysłowiowe rękawiczki. Na początku swej historii, czyli w XVI wieku, dwukrotnie przechodził z rąk do rąk, jako prezent ślubny. Dalsze losy nie były już tak romantyczne dla domu i ogrodów. Posiadłość została sprzedana czterokrotnie, w tym raz w celu pokrycia długów swoich właścicieli. W roku 1835 dom został zniszczony przez pożar, który uszczuplił jego rozmiar aż o dwie trzecie. Historia ma jednak swe dobre zakończenie. W roku 1894 posiadłość kupił Hon Louys Greville, który zatroszczył się zarówno o odbudowę domu jak i upiększenie ogrodów. Nowy właściciel zatrudnił nawet znanego projektanta, aby ten zagospodarował tereny wokół dworu. Harold Peto, zaprojektował ogród, jednak nie wykorzystano w całości jego planów. Dobór roślin został zmieniony, pozostała natomiast charakterystyczna dla Peto włoska architektura w postaci tarasu oraz formalny ogród przy domu. Obecnie, domem i ogrodami zajmuje się ich nowa właścicielka Frances Rasch, jest ona synową – Lady Anne, która od ponad 40 lat opiekowała się tym cudownym miejscem.
Dom spoczywa nad samym brzegiem rzeki, która okala posiadłość niczym fosa. Wewnątrz tej naturalnej bariery znajdują się ogrody, a na zewnątrz malownicze łąki, na których pasą się owce. Dzięki strumieniom wartkiej wody ogród nie potrzebuje wysokich ogrodzeń, co niewątpliwie dodaje mu uroku. Swą podróż po Heale House rozpoczęłam od najdalej od domu odsuniętych części ogrodu. Tu rzeka meandruje kilkoma korytami niczym górskie potoki. Wyspy połączone są ze sobą kładkami lub niewielkimi mostkami tworząc istny labirynt ścieżek. Naturalna roślinność urozmaicona została pięknymi pierwiosnkami i innymi roślinami znoszącymi ciągłą wilgoć. Bliżej zabudowy, która po pewnym czasie ukazuje się w formie majaczącego wśród drzew dach dworu, strumienie wody stają się szersze, a roślinność bardziej ozdobna. Tu królują olbrzymie gunnery, tarczownice, rodgersje i dość niespodziewane klony japońskie. Klony nie są jednak jedynym akcentem orientu w tym ogrodzie Tuż za zakrętem wita nas, bowiem czerwony, łukowato wygięty most, a zaraz za nim replika pawilonu herbacianego. Ta piękna budowla powstała tu na początku XX wieku, za czasów Louysa Grevillea, który mieszkał i pracował w Tokyo. Ogród japoński wygląda przepięknie, ale dalej też czekają nas nie lada atrakcje. Przechodząc przez most, którym zawładnęła biała glicynia trafiamy do kolejnego wnętrza ogrodowego. Jest nim ogród warzywny, który może poszczycić się nie tylko przepięknymi konstrukcjami z drewna, ale także cudownym tunelem z drzew owocowych. To elementy dodane przez obecnych właścicieli. Jabłonie i grusze tworzą nadzwyczajny tunel, w którego cieniu kryją się różnokolorowe funkie, zawilce oraz zielone paprocie. Na końcu korytarza właścicielka umieściła niewielki zbiorniczek wodny wypełniony liliami. Wokół niczym straże soją cztery olbrzymie, bukszpanowe kule. Ogród warzywny otoczony jest z 3 stron Wysokiem murem z kamienia i cegły, z czwartej strony pergolą, która jedynie w pewnym stopniu zasłania tą część ogrodu od wartkich strumieni rzeki. Dalej ogród zupełnie zmienia swój charakter. Staje się bardziej formalny, otwarty i nasłoneczniony. Wokół kamiennych tarasów posadzone zostały krzewy róż oraz pachnące lawendy i kocimiętki. Ściany budynku przyozdobiono glicynią, powojnikiem, różą oraz magnolią wielkokwiatową. Od frontowej strony budynku pojawiają się też geometryczne kwietniki, strzyżone żywopłoty oraz cisowe topiary. Tu i ówdzie rozstawione są drewniane i kamienne ławeczki, na których można przysiąść, wystawić twarz do słońca, wsłuchiwać się w szmer wody i śpiew ptaków.
Cały ogród robi niesamowite wrażenie. Mnie uwiódł najbardziej ogród japoński oraz łaciate owieczki pasące się nad brzegiem rzeki. Nie jest to miejsce odwiedzane przez tłumy, dzięki czemu można wędrować po ogrodach własnym tempem. Można je usłyszeć, powąchać i dotknąć. Jednym słowem poczuć wszystkimi zmysłami. Z żalem żegnałam się z tym ogrodem, w którym czas nie stanął w miejscu. Zwolnił jednak na tyle, aby wszyscy zwiedzający go goście poczuli się jakby znaleźli się w innym świecie, a może w innej czasoprzestrzeni..
Tekst i fot. Agnieszka Hubeny – Żukowska
Świat pełen jest ludzi pozytywnie zakręconych. Gdy nasze ścieżki krzyżują się z takimi pełnymi energii osobami nasze życie też staje się barwniejsze i ciekawsze. Moje życie jakby przyśpiesza, gdy poznaje kolejnych twórców, projektantów, artystów, architektów, ludzi pełnych pomysłów. Anię poznałam na kursie ceramiki, jej męża tydzień później… Mówi się, że na każdego gdzieś czeka jego druga połowa. I tak chyba było z tą niesamowitą parą.
Ania Wróblewska-Johnson jest architektem krajobrazu po warszawskim SGGW. Jak sama mówi pracowała w wielu miejscach w kraju i za granicą i w kilku zawodach – wciąż poszukując własnego miejsca… Najpierw, jako projektant, a po kilku latach również, jako instruktor zajęć o architekturze w Młodzieżowym Domu Kultury, w szkołach (m.in. w polskiej szkole w Glasgow), jako publicystka w magazynach branżowych. Każde z tych doświadczeń dało jej inne spojrzenie na proces projektowy i na użytkownika przestrzeni. Ania jest również autorką sztuki teatralnej „Baśń o Butelkowym Królu”, do której muzykę napisał Mikołaj Hertel i współautorką pierwszego polskiego programu edukacji architektonicznej dla gimnazjum zatwierdzonego przez MEN w 2005 roku, pt. „Dialog z otoczeniem”.
Gary Johnson – urodzony w Nowym Jorku, zamieszkały przez większość życia w Szkocji architekt, wykładowca na Universytecie Strathclyde w Glasgow, obecnie także na Gdańskiej Politechnice. Jeszcze, jako student architektury wygrał konkurs na projekt – rekonstrukcję ogrodu St Nicholas Garden przy najstarszym domu w Glasgow Provand’s Lordship. Obecnie jest on ważnym przystankiem na turystycznej mapie Glasgow. Gary pracował w wielu znanych pracowniach architektonicznych, aż w 2002 roku związał się z biurem Gareth Hoskins Architects – utytułowanej pracowni, która za swoje projekty zdobyła wiele nagród. Na swoim koncie ma wiele publikacji, uczestniczył w kilkudziesięciu konferencjach, programach i wykładach dotyczących architektury. Zdobył też kilkanaście nagród, w tym w 2008 roku otrzymał dwie nagrody od Scottish Design Awards za pawilon szkocki w Wenecji. W 2013 roku została zaakceptowana jego wizja Młodego Miasta Gdańsk. Projektu rewitalizacji terenów postoczniowych tego miasta. Oprócz tego, że jest czynnym architektem i wykładowcą bierze też udział w wielu międzynarodowych projektach dotyczących edukacji dzieci i młodzieży.
Ania i Gary po raz pierwszy poznali się w Helsinkach w 2005 roku, na seminarium – konferencji zorganizowanej przez PLAYCE (międzynarodowe stowarzyszenie popularyzujące edukację architektoniczną dzieci, młodzieży, nie-architektów) w domu eksperymentalnym Alvara Aalto. W roku 2006 ponownie ich drogi spotkały się. Tym razem z inicjatywy grupy polskich członków PLAYCE i Stowarzyszenia Akademia Łucznica w małej podwarszawskiej wsi. Od tego czasu są razem.
W następnych latach organizowali wspólnie kolejne warsztaty – „Podróże w zapomnianym krajobrazie”, Stop: Osieck”. Potem – dzięki pomocy British Council dzieci z Osiecka pojechały do Szkocji.
Od października 2013 prowadzimy Fundację Architektura Plus – mówi Ania, popularyzujemy działania związane z architekturą, architekturą krajobrazu, designem, sztuką użytkową i dialogiem społecznym, w kraju i za granicą. Od listopada w ramach działania Fundacji prowadzimy zajęcia dla dzieci, młodzieży i dorosłych w lokalnej tuBazie w Parku Kolibki; w miejscu stworzonym dla artystów alternatywnych, gdzie mieszają się innowacyjne rozwiązania, wizje twórcze, gdzie można testować różne pomysły. Marzymy też o rozbudowie własnego eksperymentalnego centrum architektury pod Gdańskiem, gdzie młodzież i studenci pracują w dużej skali – zdobywają wiedzę i umiejętności podczas konstruowania form przestrzennych zbudowanych z przyjaznych środowisku materiałów w naturalnym krajobrazie. Czy uczymy architektury i architektury krajobrazu? Tak, ale przede wszystkim pomagamy odkrywać znaną przestrzeń na nowo. Uczymy większej wrażliwości i odpowiedzialności za otoczenie, wspólnie odkrywamy jego „genius loci”. Jesteśmy przekonani, że wszystkie elementy krajobrazu – i te naturalne i te stworzone przez człowieka mogą współistnieć w harmonii. Architektura jak żadna inna dziedzina – łączy wiele dyscyplin nauki i sztuki – a my pokazujemy to w praktyce.
Wspaniali ludzie, cudowna inicjatywa! Czego chcieć więcej? Tylko tego żeby takich ludzi jak Ania i Gary można było spotykać na każdym kroku!
Tekst Agnieszka Hubeny – Żukowska
Tym razem podczas moich ogrodowych podróży odwiedziłam hrabstwo Surrey. W tej części Wielkiej Brytanii jest mnóstwo ciekawych ogrodów do podziwiania i podczas krótkiego pobytu naprawdę ciężko jest zdecydować, który z nich wybrać. Zdecydowałam się na Loseley Park głównie, dlatego że jest to duży kompleks ogrodów składający się z kilku wnętrz. Miałam nadzieję na sporo wrażeń i się nie zawiodłam.
Posiadłość Loseley swą historią sięga XVI wieku, kiedy to została zakupiona przez ówczesnego szeryfa hrabstw Surrey i Sussex – Sir Christophera Morea. Korzystając z materiałów z oddalonych o 10 mil ruin starego klasztoru Cystersów, jego syn Sir William More rozpoczął budowę domu. Przepiękny pałac, który przez ponad 500 lat pozostaje w rękach tej samej rodziny, można podziwiać do dziś dzień. Sama zabudowa jest bardzo ciekawa, ale mnie oczywiście ciągnęło do ogrodów, które wcale nie były widoczne od strony budynku. Pałac znajduje się, bowiem po środku pięknego parku, ogrody natomiast za wysokimi murami z cegły. Dopiero z lotu ptaka można by było zobaczyć cały geometryczny układ olbrzymich ogrodów, który bazuje na oryginalnym projekcie ogrodu zaprojektowanego przez Gertrudę Jekyll. Od jej czasów wiele się tu jednak zmieniło. Ogrodnicy starają się zachować charakter starego ogrodu, z drugiej jednak strony posiadłość i same ogrody muszą na siebie zarabiać, a więc spełniać wymagania zwiedzających. Całość założenia ogrodowego zamknięta jest w prostokąt z trzech stron otoczony wysokimi murami. Czwartą granicę tworzy fosa. W środku znajduje się kilka wnętrz ogrodowych, z czego jedno jest ciekawsze od drugiego. Wchodząc główną bramą wejściową znajdującą się tuż przy pałacu natkniemy się na przepiękne glicynie, które zajmują prawie całą ścianę. Sam mur jest wiekowy, bo powstał w czasie budowy pałacu. Jednak olbrzymie glicynie są również bardzo stare – mają ponad 200lat!
Pierwszym wnętrzem, do którego wchodzimy jest ogród różany z centralną altaną znajdującą się na przecięciu alejek ogrodowych. Poszczególne różanki otoczone są niskimi obwódkami z bukszpanu i wypełnione ponad 1000 krzewów angielskich róż. Ogród różany w Loseley jest bardzo ciekawy zwłaszcza w miesiącach letnich, kiedy kwitną i pachną wszystkie róże. W czasie, kiedy zwiedzałam ogród róże niestety nie były jeszcze w pełnej krasie. Mimo to zachwyciła mnie kondycja samych krzewów. Główny ogrodnik poinformował mnie, bowiem, że w ogrodzie nie używa się żadnych środków chemicznych. W zamian dużo uwagi poświęca się samemu podłożu. Co roku dodaje się w całym ogrodzie świeży kompost tak, aby rośliny były silne i same mogły dawać sobie radę z chorobami i szkodnikami. Odmiany róż, które nie są w stanie utrzymać się w ogrodzie są po prostu zastępowane innymi.
Główna, najszersza ścieżka tworzy także główną oś założenia oraz oś widokową. Po jej dwu stronach rozłożone są kolejne wnętrza ogrodowe wydzielone wysokimi żywopłotami z cisu.
Tuż za ogrodem różanym znajdują się dwa kolejne wnętrza. Po lewej stronie jest olbrzymi i dość nietypowy ogród ziołowy. Pod murem znajduje się szklarnia, w której wysiewane są wszystkie rośliny jednoroczne potrzebne do uzupełniania nasadzeń. Kwadratowa przestrzeń tej części ogrodu podzielona jest geometrycznie na kilkanaście rabat, które z kolei podzielone są na cztery strefy. W każdej z nich uprawiane są rośliny używane w kuchni, medycynie, gospodarstwie domowym oraz do dekoracji i florystyki. Zioła i kwiaty nie są tu posadzone w liniach, czy ograniczonych grupach. Razem całkowicie wypełniają mieszaniną kształtów, kolorów i zapachów całą przestrzeń tworząc niezapomniany obraz. Dotąd nie widziałam tak bardzo kolorowego i ozdobnego ogrodu ziołowego.
Obok wnętrza z ziołami znajduje się ogród kwiatowy, który też ma dość nietypową formę. Główne dróżki przecinają wprawdzie ogród w jego centrum jednak najbardziej atrakcyjne ścieżki znajduje się wzdłuż obwodu kwadratowego wnętrza. Dla podkreślenia ich wagi zostały obsadzone szpalerami strzyżonych grusz. W centrum znajduje się niewielki kwadratowy trawniczek natomiast pozostała część powierzchni całkowicie zasłonięta jest gęstwiną roślin. Są tu zarówno krzewy i byliny jak i rośliny jednoroczne. Podczas mojej wizyty niewiele roślin jeszcze kwitło jednak olbrzymie wrażenie zrobiły na mnie strzyżone grusze, faktura i zieleń liści oraz czerwień olbrzymich maków.
Następnym wnętrzem, do którego docieramy poprzez główne wyjście z ogrodu kwiatowego jest organiczny ogród warzywny. Oczywiście jest on pełen przeróżnych warzyw oraz krzewów owocowych. Bardzo ciekawa jest również niewielka alejka z leszczyny. Mnie najbardziej urzekły różnego rodzaju domki i karmiki dla ptaków. W ekologicznym ogrodzie musi być dla nich miejsce, ponieważ to właśnie one wspomagają walkę ze szkodnikami.
Przechodząc do równoległego wnętrza trafiamy do zaskakującego ogrodu. Jest to „Ogród biały”, który powstał stosunkowo niedawno na potrzeby odbywających się w pałacu imprez ślubnych. W centrum ogrodu znajduje się prostokątny zbiornik wodny z fontanną. Wewnątrz ogrodu usytuowano pawilony przykryte białymi, płóciennymi zadaszeniami, a cały ogród wypełniony jest roślinami o białych kwiatach i biało-zielonych liściach. Wydaje się jakby ogród pękał w szwach tak dużo jest tu różnorodnych gatunków i odmian. Ogród wygląda jakby był tu od wieków, a ma zaledwie kilka lat!
Moją wyprawę do Loseley Park uważam za bardzo udaną. Zobaczyłam niezwykle piękne ogrody z mnóstwem ciekawych rozwiązań oraz zaskakujących zestawień gatunkowych. Uwielbiam podróże, które przysparzają nie tylko atrakcji, ale dają też olbrzymią ilość pomysłów do moich kolejnych projektów. W końcu człowiek uczy się całe życie.
Tekst i fot. Agnieszka Hubeny – Żukowska
W tym roku miałam przyjemność odwiedzić fascynujące miejsce. Mówimy oczywiście o ogrodach i to nie byle jakich. W Wielkiej Brytanii, w hrabstwie Hampshire znajdują się ogrody Bury Court. Co w nich takiego nadzwyczajnego? Otóż wokół starych zabudowań, w których obecnie znajduje się centrum kulturowo-konferencyjne, powstały 2 ogrody zaprojektowane przez 2 słynnych projektantów. Jednym z nich jest znany ze stylu minimalistycznego Christopher Bradley-Hole, a drugim Duńczyk Piet Oudolf. Oba ogrody są niesamowite, ale chcę opowiedzieć o ogrodzie jednego z bardziej znaczących projektantów ruchu „New Perennial”. Piet Oudolf znany jest ze swojego nowatorskiego spojrzenia na ogród i na same rośliny. Tak jak Gertruda Jekle swym talentem, odwagą i pomysłowością wyprowadziła nas z geometrycznych założeń ogrodowych do cudownie kolorowych rabat bylinowych, tak dalej Piet Oudolf prowadzi nas do ogrodów, które są jeszcze bliższy naturze.
Cóż tak różnego od pozostałych projektantów proponuje nam ten duński projektant? Otóż widzi on rośliny w nieco inny sposób. Oprócz oczywistych walorów, jakimi są kolor kwiatów czy liści, bardzo dokładnie studiuje ich kształt, wielkość oraz wysokość łodyg, czy teksturę liści. To jednak nie wszystko. Bardzo ważne są dla niego również kolory, w jakie odbarwia się zamierająca roślina w okresie jesiennym, owocostany oraz zasychające kwiatostany. Taka dogłębna analiza pozwala mu tworzyć ogrody, które mimo tego, że powstają głównie z bylin, interesujące są przez cały rok. Ogrody Pieta Oudolfa są jak kino 5D. Tu liczy się nie tylko obraz, ale również zapach, dźwięk i ruch. Podstawowymi składnikami ogrodów są różnorodne odmiany traw, rośliny kwitnące oraz dodatki w postaci kilku drzew lub zimozielonego żywopłotu tworzącego tło lub niewielki dodatek.
Ogród w Buty Court jest jednym z przykładów geniuszu tego projektanta. Zamknięty pomiędzy murami budynków tworzy niesamowity krajobraz wprost stworzony do odpoczynku. Jest to właściwie jedno wnętrze, w którym za pomocą trawnika i ścieżek wydzielone są przestrzenie charakteryzujące się odmiennymi nasadzeniami. Wzdłuż budynku restauracji dzięki kilku drzewom o architektonicznym pokroju stworzono półcień, w którym zachwyca mieszanina roślin cienioznośnych. Liczba gatunków roślin na każdej rabacie jest tak duża, że nie sposób wyliczyć wszystkich. Nie ma tu ściśle określonych miejsc dla danego gatunku. Całość posadzona jest tak, aby jedne rośliny wynurzały się z drugich. Tu w półcieniu irysy syberyjskie sąsiadują z paprociami, orlikami, bodziszkami, rodgersją, białymi czosnkami olbrzymimi i jeszcze wieloma innymi roślinami. Dalej, tam gdzie panuje pełne słońce pysznią się wśród rozchodników, liści piwonii i różowych zawilców głowy różnokolorowych czosnków. Środek ogrodu zajmuje nieregularny trawnik, a nieco dalej w głębi niby łąka kwietna, która stworzona jest z naparstnicy rdzawej, rozchodników wielkich Ruprechtii, żółtych czosnków oraz śmiałka.
Niezwykle ciekawa konstrukcja znajduje się po lewej stronie ogrodu. Jest to altana bez dachu utworzony z żywopłotu ciętego z gruszy wierzbolistnej. W jego wysokich na ponad 2 metry ścianach wycięto dwa wejścia oraz niewielkie okna. Pomimo tego, że utworzona jest z roślin, swą masywną sylwetką stanowi kontrast dla posadzonych wokół zwiewnych traw i bylin. W ogrodzie znajdują się jeszcze inne „konstrukcje” z krzewów. Jedną z nich jest ślimakowato wygięte żywopłoty z cisu stanowiący ozdobę wcześniej wspomnianej łąki kwietnej, drugą ogród węzłowy z bukszpanu znajdujący się w prawym dolnym narożniku ogrodu, a trzecią kopiasta bryła bukszpanu ustawiona na osi jednej ze ścieżek. Ścieżki w moim odbiorze nie stanowią tu jednak duktów komunikacyjnych sensownie prowadzących od punky A do punktu B. Są to bardziej dodatkowe obrazy, tekstury ze żwiru, kostki granitowej lub kamienia, które mają stanowić kontrast i tło dla głównych bohaterów opowieści – bylin.
Wychylając się nieco za jeden z ogrodowych murów można było obejrzeć jeszcze jeden bardzo ciekawy element. Posadzony w „kratkę” olbrzymi łan wysokich traw ozdobnych poprzecinany liniami strzyżonego trawnika. Nie wiem czy to również projekt niesamowitego Duńczyka, ale bardzo mi się spodobał tak prosty a zarazem śmiały i nietuzinkowy pomysł. Zwłaszcza, że sąsiadował z budynkami o kilkusetletniej tradycji.
Ogród odwiedzałam w maju. Był niesamowicie ciekawy, inspirujący i piękny. Każdy ogrodnik wprawnym okiem zauważył pewnie to samo, co ja. Rośliny, które jeszcze nie kwitły, zostały posadzone tak, aby zachwycały zestawieniem swych liści oraz tak, aby uzupełniały byliny, które w tej chwili kwitły. Przekwitające kwiatostany i owocostany wypełniały luki pomiędzy innymi roślinami… W tym ogrodzie po prostu czuło się życie, ciągłe zmiany i ruch.
Piet Oudolf w każdym ze swoich ogrodów proponuje nasadzenia z roślin prostych w utrzymaniu, niewymagających specjalnych zabiegów pielęgnacyjnych, a przede wszystkim zachęca do sadzenia bylin rodzimych, występujących w naturalnym krajobrazie. Są to ogrody niezwykle urokliwe, a do tego, tak jak wspominałam, proste w pielęgnacji. Takie obsadzenia nadają się nie tylko do ogrodów przydomowych, ale także do dużych założeń oraz do zieleni miejskiej.
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się odwiedzić ten sam ogród o innej porze roku. Jestem bardzo ciekawa zmian, jakie zachodzą w dziełach Pieta Oudolfa – mistrza „ogrodowego kina 5D”.
Tekst i fot. Agnieszka Hubeny – Żukowska
Pochodząca z prerii i suchych lasów Ameryki Północnej jeżówka purpurowa – Echinacea purpurea, to nie tylko roślina lecznicza, ale także przepiękna bylina. Jeżówka już od kilku dobrych lat jest wielką gwiazdą światowych wystaw ogrodniczych. Jako mało wymagająca roślina podbiła także serca wielu polskich ogrodników i miłośników roślin. Wprawdzie w naszych ogrodach zadomowiła się głównie jej podstawowa forma o purpurowych kwiatach to jej kolorowe odmiany są atrakcyjne już nie tylko dla kolekcjonerów roślin. Jeżówki o pomarańczowych, czerwonych, białych i żółtych kwiatach można już kupić w lepszych sklepach ogrodniczych oraz u renomowanych szkółkarzy. Od zeszłego roku ja również uprawiam w swoim ogrodzie jeżówki i pomimo niesprzyjających warunków (mroźne kaszubskie zimy i kwaśna gleba) mogę powiedzieć, że mają się świetnie.
Jeżówki nie są trudne w uprawie. Wymagają stanowiska słonecznego i gleb ogrodowych, piaszczysto gliniastych o pH 6,5-7,2. Z pH poradziłam sobie wapnując glebę, jeżeli chodzi o temperatury to okazało się, że nawet 30 stopniowe mrozy nie uszkodziły żadnych roślin. Jeżówki nie wymagają żadnych specjalnych zabiegów pielęgnacyjnych. Ze względu na swą wysokość mogą jedynie potrzebować podpór. Ja część moich pozostawiam tak jak są. Lubię, kiedy przewieszają się nad innymi roślinami. Inne podpieram gałązkami leszczyny, które wśród masy zielonych liści stają się prawie niewidoczne. Dlaczego jeżówki stały się tak modne i popularne? Jeżówki kwitną bardzo długo i obficie. Obecnie dostępne są na rynku różnorodne odmiany, które różnią się nie tylko kształtem i kolorem kwiatów, ale także szerokością i wielkością płatków oraz wysokością roślin.
Jeżówki są niezwykle cenne również, dlatego, że są atrakcyjne dla pszczół oraz motyli i kwitną od lata aż do jesieni. Nawet w chłodne już wrześniowe popołudnia miło popatrzeć na grupy motyli i pszczół odwiedzające jeżówkową rabatę.
Jeżówka doskonale nadaje się zarówno do ogrodów klasycznych, wiejskich, nasadzeń naturalistycznych jak i ogrodów w stylu nowoczesnym. Świetnie prezentuje się zarazem w dużych jednogatunkowych grupach jak i w nasadzeniach mieszanych przypominających łąkę kwietną. Jeżówki bardzo dobrze komponują się z innymi bylinami. A wraz z trawami ozdobnymi tworzą przepiękne rabaty jesienne. Ozdobne są nie tylko z kwiatów, ale także z koszyczków kwiatowych, które w ciągu zimy wyglądają bardzo atrakcyjnie. Dodatkowo stanowią pokarm dla drobnych ptaków.
Ze względu na różnorodność form i kolorów kwiatów jeżówkę można sadzić w różnych kompozycjach kolorystycznych. Jeżówka jest rośliną dość wysoką. Jej kwiatostany w zależności od odmiany osiągają od 60 do 150cm wysokości, dlatego najlepiej wyglądają posadzone po środku rabaty. Z przodu najlepiej umieścić niższe rośliny, na których jeżówki będą mogły się nieco wesprzeć. Do tego celu doskonale nadają się na przykład różne odmiany rozchodników. Z tyłu rabaty możemy posadzić trawy ozdobne, ich delikatne liście doskonale kontrastują z masywnymi kwiatami jeżówek. Dodatkowo stanowią wspaniałe tło kompozycji. Oto kilka przykładów różnorodnych rabat, w których prym wiodą jeżówki.
Kompozycja biała:
– rozchodnik okazały „Star Dust” Sedum spectabile
– jeżówka purpurowa ‚Fragrant Angel’ Echinacea purpurea
– drżączka średnia Briza media
– miskant chiński “Gracillimus” Miscanthus sinensis
– mikołajek olbrzymi “Silver Ghost” Eryngium giganteum
Kompozycja różowa
– rozchodnik okazały Sedum spectabile
– jeżówka „Quills and Trills” Echinacea
– liatria kosowa Liatris spicata
– perowskia “Superba” Perovskia
– sadziec konopiasty Eupatorium cannabinum
Kompozycja pomarańczowa
– dzielżan jesienny Helenium autumnale
– jeżówka ‚Sunset’ Echinacea
– trytoma „John Benary” Kniphofia
– miskant chiński “Gracillimus” Miscanthus sinensis
Tekst i fot. Agnieszka Hubeny – Żukowska