Ogród o którym mowa to Denmans. Położony jest w południowej Anglii, niedaleko miast Chichister i Arundel, w miejscowości Fontwell. Ziemie,na których się znajduje, należały niegdyś do farmy, stanowiącej część posiadłości wybudowanej w XIX wieku przez Lorda Denmana. W 1946 roku niejaka pani Robinson kupiła wraz z mężem dom oraz 1,5 ha zaniedbanej ziemi. Wkrótce, realizując swe marzenia, oboje przystąpili do tworzenia ogrodu. Podjęte przez panią Robinson dzieło od roku 1980 kontynuował i udoskonalał kolejny właściciel – John Brookes. Zakładanie ogrodu rozpoczęto od stworzenia zimozielonego szkieletu, który następnie został wypełniony ciekawymi odmianami krzewów, bylin oraz roślin cebulowych. Wszystkie te rośliny pozostawiono „samym sobie” tak, aby mogły swobodnie rozsiewać się i „podróżować” w efekcie, czego otrzymano efekt naturalnej gęstwiny. Postawiono przede wszystkim na utrzymanie roślin już posadzonych, a nie na dosadzanie wciąż nowych gatunków. Koncepcja ta sprawdziła się doskonale i dziś oglądać możemy dojrzały, 50 letni ogród, nad którym pieczę sprawuje grupa ogrodników pod kierunkiem Johna Brookes’a.
Denmans to obiekt wyjątkowy – wyraźnie wyróżnia się spośród innych, też przecież niezwykle pięknych, ogrodów angielskich. Jest założeniem o charakterze nieformalnym. Jego miękkie kształtu podkreślone zostały meandrującymi ścieżkami i żwirowymi nawierzchniami. Roślinność dobrano w taki sposób, aby zadziwiała swym kolorem, kształtem i fakturą liści. Okazałe rośliny architektoniczne v(dziewanny, juki i ozdobne trawy) oraz świetnie dobrane kontrastowe kompozycje czynią to miejsce interesującym o każdej porze roku. Przechodząc przez główną bramę, mijamy najpierw kawiarenkę oraz sklep z upominkami – obydwa obiekty zostały utworzone w dawnych budynkach gospodarczych. Dalej znajduje się wejście do ogrodów, których pierwszą część stanowi niewielki ogród tropikalny pod szkłem. Tu pośród innych roślin można oglądać juki, draceny, czerwono kwitnące kufliki (Callistemon), a także olbrzymich rozmiarów agawę oraz rosnący w narożniku szklarni jaśmin (Jasminum nudiflorum). Te przepięknie kwitnące pnącze wypełnia swym zapachem całe wnętrze i mimo corocznego silnego przycinania jego pędy pokrywają kilka metrów szklanych ścian. Prosto z ciepłych szklarni przechodzimy do zacisznego zakątka, z czterech stron otoczonego wysokimi murami. Rosnąca tu złotolistna katalpa, stanowiąca zresztą piękne, kontrastowe tło dla juki, wilczomlecza i ostrych kształtów wynurzającej się ze żwiru miecznicy (Sisyrinchium), ocienia stojącą tuż obok ławeczkę. Uwagę przykłuwa też Ceanothus – wolno rosnący zimozielony krzew, który dzięki dziesiątkom tysięcy pokrywających go kwiatów przypomina błękitną chmurę. W tym otoczonym murami ogrodzie znalazł dla siebie miejsce także i ziołowy zakątek. En niewielki kawałek gruntu prawie całkowicie pokryty jest lawendą oraz różnymi gatunkami ozdobnych czosnków, które świetnie kontrastują kształtem i kolorem kwiatów z nisko rosnącym żółto listnym tymiankiem. Wielobarwną mozaikę doskonale uzupełnia mięta i szałwia. W Denmans spotkać możemy wiele ciekawych roślin, np. Dieramę o liściach przypominających źdźbła trawy i różowych kwiatach, które zwisają na długich, wygiętych niby wędka łodyżkach. Wśród wielu unikatów pojawiają się także rośliny bardziej popularne, jeżeli by nie rzec pospolite jak naparstnica czy dziewanna.
Przez bramę w murze, na którym kwitną splątane żółte róże pnące, wiciokrzew, fioletowy powojnik i psianka (Solanum) przechodzimy do bardzo oryginalnej części. Ponieważ ogród Denmans nie posiada naturalnego źródła wody (są tu jedynie fontanna i mały sztuczny staw), John Brookes wpadł na pomysł utworzenia „strumienia bez wody”. W trawniku wycięto odpowiedni kształt. Brzegi wyłożono kamieniami i głazami różnej wielkości a dno wysypano kamieniem płukanym. Każdy element starano się zaaranżować w taki sposób, aby efekt był bliski naturze. John Brookes jest, bowiem królem mistyfikacji, mistrzem odzwierciedlania natury. Wykorzystuje mniejsze i większe okazy tego samego gatunku, z fotograficzną dokładnością naśladując naturalne skupiska roślin, w których zawsze występują słabsze i silniejsze, młodsze i starsze osobniki. W jego ogrodzie nawet zbyt wybujałe krzewy przycinane są w taki sposób, aby jak najmniej zniekształcić ich naturalny pokrój, a dosadzane w czasie sezonu rośliny jednoroczne wyglądają tu bardzo naturalnie. Ogród nęci zwiedzających różnego typu zakątkami, które dla osiągnięcia rozmaitych nastrojów urozmaicono doskonale dobranymi elementami rzeźbiarskimi na przykład postaciami chłopca czy dziewczynki, a także stadkiem kaczek przed pracownią. Właśnie tu mieści się, bowiem szkoła projektowania ogrodów prowadzona przez Johna Brookesa.
Ogrodu w Denmans nie można porównywać z typowymi ogrodami angielskimi, które są dokładnie wypielęgnowane oraz pełne sezonowych nasadzeń. Miałam szansę odbyć praktykę u Johna Brookesa kilkanaście lat temu i zwiedzając go teraz mogą z całą świadomością stwierdzić, że nic się w nim nie zmieniło. Ogród wygląda tak jakby został pozostawiony sam sobie. Tylko rozmiar roślin Est korygowany tak, aby spełniał oczekiwania projektanta, który jest w pewnym stopniu ekscentrykiem. Ogród nie powala swym kolorem, czy też bogactwem gatunków. Jest za to ciekawy, jako twór, który wymaga minimum pielęgnacji. Można tu podpatrzeć sposoby nasadzeń przypominające naturalne siedliska oraz doskonały podział niedużego ogrodu na kilkanaście mniejszych wnętrz
Tekst i fot. Agnieszka Hubeny – Żukowska