Jak widać tegoroczna zima dała się we znaki nie tylko miłośnikom roślin w Polsce. Również dzisiejsi wystawcy Chelsea Flower Show boleśnie odczuli chłodną zimę oraz wiosnę. Ze względu na niskie temperatury, deszcze i brak słońca tegoroczne ogrody pokazowe niestety nie obfitowały w rośliny kwitnące. Z rozmów z wystawcami wynika, że w tym roku właśnie ze względu na brak kwiatów dobór gatunków roślin w ostatnim momencie ulegał zmianom. W związku z tym, w co drugim ogródku, jeżeli nie w każdym, mogliśmy podziwiać na przykład orliki! Osobiście bardzo lubię te rośliny, więc miło mi było popatrzeć na różne kolory, formy i wysokości tych łatwych w uprawie bylin. Myślę, że dzięki tej nieplanowanej promocji orliki staną się ponownie bardzo modne. Oprócz tych kolorowych, delikatnych kwiatków często powtarzającymi się roślinami były różne odmiany geranium, funkii, serduszki, kocimiętki, szałwii i innych zdawałoby się bardzo popularnych, a przede wszystkim łatwych w uprawie roślin. W sposobie kompozycji nadal utrzymuje się trend gęstych mieszanych, „miękkich” i zwiewnych nasadzeń bylinowych oczywiście w towarzystwie krzewów liściastych. Rośliny zimozielone pozostają uzupełnieniem w postaci żywopłotów, fantazyjnie strzyżonych topiar i kul oraz pojedynczych soliterów. Nieustannie gwiazdami wśród rośliny strzyżonych, ze względu na łatwość w formowaniu pozostają cisy oraz bukszpany. Nadal są również bardzo modne formy strzyżone drzew zwłaszcza półpełne szpalery. W tym roku można było podziwiać w ogrodzie „The Laurent-Pierrier Bicentenary Garden” projektu Arne Maynard przepiękny szpaler z czerwonolistnego buka. W ostatnich dwu, trzech sezonach projektanci jakby sięgali wstecz po historyczne rozwiązania. W tym roku ponownie pojawiły się na scenie Chelsea prowadzone w formie świeczników, kordonów i sznurów drzewa owocowe. Bardzo modne są także wielopniowe formy wysokich krzewów, a w szczególności derenia jadalnego oraz, z dumą przyznam często przeze mnie proponowanej, świdośliwy Lamarckiej.
Jeżeli chodzi o materiały budowlane to ponownie na wystawie obejrzeć można było zastosowanie szerokiej gamy gatunków drewna, kamienia, betonu, tworzyw sztucznych, szkła… Nie można powiedzieć, ze któryś z nich dominował. Zupełną nowością jednak było zastosowanie w kilku ogrodach multimediów w postaci ekranów LED oraz rzutników. We wszystkich przypadkach wprowadzały one do kompozycji ogrodowej ciekawy element ruchu i światła. W Ogrodzie „Rooftop Workplace of Tomorrow” ekran stanowił jedną z części ogrodzenia. Wyświetlane były na nim statyczne obrazy, co sprawiało wrażenie zmieniającej się fototapety. W głośnym i bardzo kolorowym ogrodzie „Glamourlands: a Techno-Folly” mrugające małe ekrany LED wprowadzały do wnętrza ogrodowego nastrój dyskoteki. Zupełnie inaczej zastosowali multimedia twórcy jednego z moich ulubionych małych ogródków „Rainbows Children’s Chospice Garden”. Ten bardzo prosty ogródek otoczony mlecznym półprzejrzystym ogrodzeniem wzbogacony został rzutnikiem, który na jednym z parawanów wyświetlał kolorowe plamy, latające motylki oraz zarysy postaci.
Oczywiście w każdym ogrodzie przedstawianym na wystawie Chelsea Flower Show można znaleźć jakieś ciekawe rozwiązanie czy to architektoniczne, czy kompozycyjne. Jedne z ogrodów podobają się nam bardziej inne mniej. W niektórych wybiórczo jakiś element przypada zwiedzającym do gustu. Wędrując, choć powinnam powiedzieć przeciskając się, wśród ogrodów pokazowych słyszymy różne opinie zwiedzających. Ja również mam swoich faworytów. Powiem szczerze, że wybierając się na tego typu wystawę nie szukam „ładnych ogródków”. Tych w Wielkiej Brytanii jest naprawdę dużo. Ogrody z olbrzymimi topiarami, z kolorowymi rabatami bylinowymi, z tradycyjną architekturą… Takich na wystawie nie szukam. Ja chcę podejrzeć coś nowego. Nawet czasami zdawałoby się dziwne projekty, które są niby nie do wykorzystania wnoszą ze sobą jakąś odrobinkę pomysłu do projektów, które można potem realizować na prawdziwym, nie wystawowym, gruncie.
Pierwszym z moich faworytów jest „The M&G Garden” zaprojektowany przez Andyego Surgeona. Dlaczego lubię ten ogród? Jest bardzo prosty w swym układzie, dobór roślin oraz sposób nasadzeń także jest nieskomplikowany. Ogród ten spodobał mi się ze względu na wspaniały pomysł na mury oraz przepiękną koronkową instalację z miedzi, która pojawia się zarówno w zbiorniku wodnym jak i w mniejszych fragmentach, na rabatach. Ogród został otoczony wysokim odgrodzeniem, z którego fragment stanowi tynkowany mur w kolorze kawowym. Kolor ten jest doskonałym tłem dla cieni, które rzucają nań zwiewne byliny oraz krzewy. W ogrodzie występują też inne, równie wysokie mury. Część z nich stanowi ogrodzenie, inne wydzielają wąski korytarz i tworzą ramę widokową. Mury te pokryte zostały kamiennymi płytami. Następnie wykonano w nich głębokie okrągłe otwory porozrzucane artystycznie to tu, to tam. Projektant swym ogrodem chciał nawiązać do XIX wiecznego ruchu odrodzenia sztuki i rzemiosła Art&Crafts i myślę, że udało mu się to w stu procentach. Projekt jest bardzo współczesny, a jednak nawiązuje do tradycji.
Mój drugi typ to ogród „Homebase Teenagre Cancer Trust Garden” zaprojektowany przez Joego Swifta. Tu również główną rolę gra mała architektura. Kolejny projektant proponuje też wysokie konstrukcje, tym razem jednak ściany, ławki oraz rzeźby wykonane zostały z drewna. Dodatkiem jest kanał wodny wykonany z rdzewiejącej stali. Pozostałe elementy wodne oraz ścieżki zostały wykonane z pociętych na plastry brył piaskowca. Cała kompozycja roślinna jest utrzymana w ciepłych kolorach pomarańczy oraz soczystej zieleni. Doskonałym akcentem są wiśnie ozdobne z łuszczącą się miedzianą korą.
Wystawa w Londynie od lat wyznacza trendy ogrodowe na cały nadchodzący po niej sezon. Również w tym roku zapewne będzie powodować rewolucje projektowe w niejednym ogródku oraz sprzedaż promowanych na niej roślin. Osobiście zakupiłam nasiona kilku odmian orlików…
Tekst i fot. Agnieszka Hubeny – Żukowska